Komentarze (0)
Nadzieja to nasz wewnętrzny głos, który powoduje, że stajemy się silniejsi!
Nadzieja - jak ten ptak śpiewem zagłusza nasze złe myśli, budząc tylko pozytywne skojarzenia, przywracając wiarę
Inspiracja i motywacja do życia potrzebne są każdemu, a szczególnie nam kobietom po to, aby łatwiej było nam zmagać się z trudnościami dnia codziennego i z nadzieją patrzeć w przyszłość. I to wcale nie chodzi o to, że jesteśmy słabsze fizycznie, czy psychicznie, bo zupełnie tak nie jest. Chodzi o to, że my kobiety bardzo często nie wierzymy w siebie, nie dowartościowujemy się a co gorsza często same wzajemnie podcinamy sobie skrzydła. A przecież My Kobiety niczym rośliny potrzebujemy uwagi, opieki, wsparcia i zrozumienia często od innej kobiety, bo kto nas lepiej zrozumie niż inna baba :) Niech Szczęśliwe Klimaty, bo taką nazwę nosi blog kojarzą Wam się Kochane Czytelniczki z miłymi, radosnymi i ciekawymi chwilami. Nasza blogowa aktywność polegająca na dzieleniu się z Wami wieloma różnymi ciekawymi informacjami jest po to, aby inspirować, wspólnie się rozwijać, przekazywać ogromne pokłady ciepła, wpierać w zrozumieniu otaczającej nas rzeczywistości. Bądźmy szczęśliwe:) Marta i Sylwia
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Nadzieja to nasz wewnętrzny głos, który powoduje, że stajemy się silniejsi!
Nadzieja - jak ten ptak śpiewem zagłusza nasze złe myśli, budząc tylko pozytywne skojarzenia, przywracając wiarę
Dzisiaj przypada 100. rocznica urodzin Św. Jana Pawła II ( 18.05.1920r. – 18.05.2020r.)
Karol Wojtyła był i jest w moim sercu i pamięci obecny nadal i już tak zostanie do końca moich dni. Od samego początku postrzegałam Go jako człowieka godnego naśladowania, znakomitego przewodnika na lepsze jutro… Duchowny z ogromną charyzmą I NIEPODWAŻALNY AUTORYTET. Wspaniały przyjaciel, wymarzony Papież, doskonały mówca, a do tego wrażliwy, skromny, ambitny, pracowity, KOCHAJĄCY CAŁYM SERCEM ŻYCIE I KAŻDEGO Z NAS pomimo różnych trudności z którymi musiał się zmagać od najmłodszych lat.
Zainicjował Światowe Dni Młodzieży, które zrzeszały miliony młodych ludzi z całego świata. Kto tylko mógł to podążał za Nim, aby tych kilka dni spędzić w Jego obecności, wsłuchując się w cudowne kazania, przesłania idealnie dobrane i wypowiedziane. Ach, cóż to za magiczne emocje towarzyszyły tym spotkaniom… klimat niezwykły… do tego stopnia nadzwyczajny, że już same śledzenie wystąpień Jana Pawła II przed własnymi Telewizorami powodowały ciarki i moc wzruszeń... PRAGNĘLIŚMY NASZEGO PAPIEŻA JAK MAŁO KOGO! KOCHALIŚMY GO! TĘSKNILIŚMY ZA NIM! UBÓSTWIALIŚMY GO!
Jego osobowość była wyjątkowa, niepowtarzalna, bo jak można inaczej określić umiejętność nawiązywania takich silnych pięknych emocjonalnych więzi z ludźmi z którymi nigdy nie było Mu dane spotkać się, a którzy mimo wszystko lgnęli do Niego… Budził nadzwyczajny podziw za każdym razem gdy Go widzieliśmy, słyszeliśmy, rozpamiętywaliśmy… I TAK JEST DO TEJ PORY! NADAL MYŚLIMY O NIM CIEPŁO, WSPOMINAMY GO ZE ŁZAMI W OCZACH, z szybszym biciem serca…
Do tej pory pamiętam kilka Jego wypowiedzi:
- …”po maturze chodziliśmy na kremówki”…,
- …”musicie od siebie wymagać, nawet gdyby inni od was nie wymagali”…,
- …”jestem radosny, wy też bądźcie”…,
- …”modlić się oznacza poświęcić trochę swojego czasu Chrystusowi, pozostawać w milczącym słuchaniu Jego Słowa”…
A tu niektóre najczęściej cytowane w mediach przesłania Jana Pawła II:
- …”Musicie być mocni. Drodzy bracia i siostry! Musicie być mocni tą mocą, którą daje wiara! Musicie być mocni mocą wiary! Musicie być wierni! Dziś tej mocy bardziej Wam potrzeba niż w jakiejkolwiek epoce dziejów. Musicie być mocni mocą nadziei, która przynosi pełną radość życia i nie pozwala zasmucać Ducha Świętego! Musicie być mocni mocą miłości, która jest potężniejsza niż śmierć… Musicie być mocni miłością, która cierpliwa jest, łaskawa jest”…,
- „Nie sądźcie nigdy, że w Jego oczach jesteście nieznajomymi, niczym puste liczby tworzące anonimowy tłum. Chrystus ceni każdego z was, każdego osobiście zna i gorąco kocha”,
- „Wstań! Nie skupiaj się na swoich słabościach i wątpliwościach. Wyprostuj się… Wstań i idź!”,
- „Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, lecz przez to, kim jest; nie przez to, co ma, lecz przez to, czym dzieli się z innymi”,
- Uzdrówcie rany przeszłości miłością. Niech wspólne cierpienie nie prowadzi do rozłamu, ale niech spowoduje cud pojednania”,
- "Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach".
„Pozwólcie mi iść do domu Ojca”- ostatnie słowa wypowiedziane przed śmiercią.
KAWUSIA KOREAŃSKA
Kochani,
zakochałam się w niej zakochałam się w kawie pokochałam ją za: niesamowity smak, wyjątkową konsystencję, piękny wygląd, szybkość i łatwość w przygotowaniu.
Wspaniale umila wolne chwile i zapada w pamięci
Oto przepis na cudeńko.
Składniki na 1 kawę:
- szklanka lub filiżanka bądź kubek, najlepiej przezroczyste,
- pół szklanki, filiżanki lub kubka ciepłego mleka,
- 2 łyżki cukru,
- 2 łyżki dobrej jakości kawy rozpuszczalnej (Nescafe odradzam, za gorzka, ja używam Jacobs Kronung),
- 2 łyżki gorącej przegotowanej wody,
- do dekoracji: słomka, odrobinka cynamonu, kakao i cukru pudru.
Sposób przygotowania:
- Kawę rozpuszczalną i cukier wsypuję do wysokiego pojemnika i zalewam gorącą przegotowaną wodą. Całość mieszam łyżką, aż do rozpuszczenia się cukru i kawy, a potem wszystko miksuję do momentu, aż osiągnę gęstą jednolitą masę.
- Następnie podgrzewam szklankę, kubek, filiżankę. Ja robię to w taki sposób, że nagrzewam wodę w czajniku i przelewam ją do garnka do którego wstawiam na chwilę suchy pusty kubek, filiżankę czy szklankę.
- Potem podgrzewam mleko i już ciepłe przelewam do zagrzanej szklanki, filiżanki czy kubka.
- Łyżką na wierzch mleka powoli kładę kremową kawową masę.
- Na koniec posypuję odrobinką kakao, cynamonu i cukru pudru. Dorzucam słomkę i gotowe
Przyjemnej rozpusty
Zdjęcie prywatne.
Kochani
Madzia napisała dla nas kolejną piękną opowieść - tym razem o MIŁOŚCI
Zapraszamy każdego do zanurzenia się w pięknej poezji, która pozwoli choć na chwilę oderwać się od codziennych obowiązków
Chropowata gałąź delikatnie ugięła się pod naciskiem ciężaru ciała, a kilka strąconych przy tym kwiatów spadło w rytmie podmuchów wiosennego wiatru. Zosia uwielbiała wspinać się na to drzewo i spędzać na nim długie chwile w samotności. Było usytuowane w środku sadu, na tyle daleko, aby nie została przez nikogo odkryta, ale i na tyle blisko, aby w razie niespodzianej ulewy szybko skryć się w domu. Zosia bardzo nie lubiła nieproszonych gości, którzy mogliby przerwać jej rozmyślania, no chyba, że były to ptaki, pszczoły, a nawet małe robaczki, które wspinały się wysoko na drzewo, chcąc zobaczyć swoją stałą towarzyszkę. To drzewo, w którego koronę Zosia wplątała kilka kolorowych wstążek było jej ukochanym schronieniem, umożliwiającym przemyślenie tego co było, a także centrum tworzenia nowych pomysłów.
Ponury grymas na twarzy wskazywał, że dzisiaj do rozwiązania jest prawdziwy problem. Zosia nerwowo zaciskała pięści w których miętosiła skrawek swojej jeansowej sukienki, nawet bzyczenie pszczoły było dzisiaj niespotykanie uciążliwe. Czerwone wypieki na twarzy, mieszały się z fioletowym odcieniem złości.
- Tak nie może być – wycedziła przez zęby, mając wciąż w głowie obrazek z dzisiejszej przerwy.
Jolka uśmiechająca się do Krzyśka, niby to pod pretekstem pożyczenia notatek. Ten obraz był dla Zosi spełniającym się koszmarem, w końcu to ona chciała do niego podejść i porozmawiać. Już od dawna obserwowała tego chłopaka i była pewna, że jest w nim zakochana. Na lekcjach często patrzyła w jego rozmarzoną twarz, obserwowała jak rysuje coś w zeszycie, albo jak kreśli koślawe litery. Na przerwach ukradkiem spoglądała na jego telefon, kiedy to przełączał kolejną piosenkę lub sprawdzał coś na stronach internetowych. Tak bardzo chciała wiedzieć czym się interesuje, a także o czym myśli marszcząc swoje ukryte pod gęstą grzywką czoło. Miała już kilka pomysłów na to o czym z nim porozmawiać, ale akurat teraz musiała wtrącić się ta Jolka, która w mniemaniu Zosi nie odpuszczała żadnemu chłopakowi.
Jej oczy z każdą minutą szkliły się coraz bardziej, aby zaraz stać się prawdziwą fontanną łez. Krople spadały tym samym torem, którym wcześniej wirowały strącone kwiaty. Wiatr swoim podmuchem schłodził rozpaloną twarz Zosi, ale nie przyniosło jej to ukojenia. Ze złości strącała świeżo rozkwitnięte pąki, a także coś nerwowo mamrotała pod nosem, energicznie wymachując nogami. Siedzący na pobliskim drzewie wróbel zatrzepotał swoimi skrzydłami, aby zaraz znaleźć się obok płaczącej dziewczyny. Zosia spojrzała na niego pytającym wzrokiem.
- Idź stąd – odburknęła, odwracając się w przeciwnym kierunku.
W odpowiedzi usłyszała nieśmiały trel, którego melodia wybrzmiewała wśród delikatnych, bladoróżowych kwiatów.
- Gdybyś tylko umiał mówić – powiedziała ze zrezygnowaniem. W sumie nawet gdybyś potrafił mówić, to przecież i tak byś mi nie pomógł – dodała.
Ptak jakby ze zrozumieniem przysiadł na jej ramieniu i zaćwierkał energicznie, machając przy tym skrzydłami. Zosia spojrzała na niego niepewnie. Wróbelek, jeszcze raz zatrzepotał skrzydłami i uniósł się do góry, kwiląc teraz jeszcze energiczniej.
- Chcesz, abym za Tobą poszła? – zapytała.
Wróbel zakręcił się wokół swojej osi i radośnie zaśpiewał. Pomimo tego, iż cała sytuacja wydawała się Zosi dosyć irracjonalna, postanowiła podążyć za swoim nowo poznanym przyjacielem.
Wspólnie przemierzali ścieżkę polną, która prowadziła poza domami, aby w końcu dotrzeć do drogi asfaltowej. Zosia dobrze znała te okolice, a także osoby, które mieszkały w mijanych budynkach. Nie rozumiała dlaczego wróbelek zabiera ją w podróż między zabudowaniami. Delikatnie ukłoniła się pani Kowalskiej, która akurat podlewała świeżo zasadzone kwiaty i odprowadzała Zosię ciekawskim wzrokiem. Potem mijali jeszcze dom sołtysa, miejscowy sklepik, kilka domów, kapliczkę, aby w końcu dotrzeć w tą część miejscowości, w której Zosia bywała rzadko. Wróbelek przysiadł na żywopłocie, który okalał działkę z małym domkiem. Szybki rzut oka pozwolił na zauważenie drewnianej studni w podwórzu, małego ogródeczka z kwiatami, 4 biegających kur, a także małego, kudłatego pieska, który machał radośnie swoim puchatym ogonem. W tle, za drzewami stała stodoła, która nosiła na sobie uszkodzenia spowodowane nadgryzającym ją zębem czasu. Na płocie wisiała metalowa bańka, taka, którą Zosia pamięta jeszcze z czasów dzieciństwa, kiedy to jej rodzice przynosili do domu mleko. Dziewczyna nie wiedziała do kogo należy ten dom, prawdopodobnie znała jego mieszkańców z widzenia, ale nie była w stanie powiedzieć o nich niczego konkretnego. Spojrzała na swojego towarzysza podróży, który teraz usiadł na okiennicy i radośnie zaśpiewał, jakby zapraszając ją bliżej.
Zosia z ciekawością zajrzała przez okno domku, którego wnętrze było skryte za cienką, śnieżnobiałą firanką. Zauważyła dwójkę starszych ludzi, którzy akurat siedzieli przy stole na którym były dwa kubki herbaty, cukiernica, bochenek chleba, masło i dżem. Było to bardzo skromne pomieszczenie, ze stołem, dwoma łóżkami, małą szafeczką z telewizorem, a także półką wypełnioną gazetami, na której szczycie stał kwiatek. Para rozmawiała ze sobą, uśmiechając się do siebie. Kobieta delikatnie zanurzała swoje usta w gorącym naparze, a mężczyzna kroił przygotowaną przez siebie kanapkę na małe kwadraty raz jedząc samemu, raz częstując nimi swoją towarzyszkę. Byli tak bardzo spokojni, posiłek urozmaicali żywą rozmową. Po jego skończeniu i posprzątaniu ze stołu, mężczyzna włączył telewizor i położył się na kanapie, a kobieta usiadła na krzesełku obok niego, trzymając w ręku kłębek włóczki. Nadal prowadzili rozmowę uśmiechając się do siebie, a starszy pan gładził swoją małżonkę po plecach. Jego dłoń była zniszczona i pomarszczona, ale z wielką delikatnością przesuwała się w górę i w dół. Starsza pani spoglądała z wielkim uśmiechem to na męża to na telewizor nadal prowadząc z nim rozmowę. Wystrój pomieszczenia był bardzo skromny, ale za to oni byli największymi bogaczami, którzy wygrali główną nagrodę na loterii - miłość. Zosia była tak oczarowana tym obrazkiem, że nie pomyślała nawet jak dziwnie musi to wyglądać dla ludzi, którzy prawdopodobnie ją mijali. Z rozmyślań wyrwał ją dźwięk śpiewu wróbelka, który dał jej znać, że najwyższa pora wracać do domu.
Dni mijały, a dziewczyna jeszcze nie jeden raz starała się mijać ten dom, chcąc popatrzeć co słychać u tych państwa. Jednego dnia widziała jak mężczyzna nie pozwolił tej kobiecie nieść wiadra z wodą, które dopiero co wyciągnęła ze studni, innym razem karmili wspólnie kury, a kolejnego dnia mąż dumnie oglądał i chwalił kwiaty, które jego żona zasadziła w ogrodzie. Za każdym razem bił od nich taki blask, którego Zosia początkowo nie potrafiła zrozumieć, ale który fascynował ją coraz bardziej. Zapomniała już o swoim zauroczeniu Krzysiem, a nawet myślała sobie, że była głupia będąc zazdrosna o chłopaka, którego tak naprawdę nie znała.
Gałąź ponownie delikatnie się ugięła. Zosia usiadła w swoim ulubionym miejscu, ale tym razem była naprawdę wesoła. Zamknęła oczy i wsłuchiwała się w śpiew ptaków i bzyczenie pszczół, a także pozwalała, aby słodki zapach kwiatów kręcił jej w nosie. Miała ciągle w głowie obraz dwójki starszych ludzi, którzy tak bardzo o siebie dbali. Ostatnio nawet widziała ich jak wracali wspólnie z zakupów trzymając się za ręce. Zosia w końcu zrozumiała, że jej niby zakochanie nie miało nic wspólnego z prawdziwą miłością, którą miała okazję w ostatnich dniach zauważać. Uśmiechnęła się sama do siebie i zamykając oczy zanuciła melodię razem z ptakami. Nagle usłyszała, że dołączył do nich ktoś jeszcze, to jej przyjaciel wróbelek, otworzyła oczy i powitała go szerokim uśmiechem.
- Dziękuję, że mi to pokazałeś – powiedziała. Już teraz wiem czego w swoim życiu szukam. Te wszystkie drobne, miłe gesty, które zauważyłam to jest właśnie miłość.
Wróbelek radośnie zakwilił i zatrzepotał skrzydłami, które poruszyły kolorowe wstążki. Zakręcił kółko wokół swojej nowej przyjaciółki i odleciał. W tej właśnie chwili zaczął kropić chłodny deszcz, który chętnie zatrzymywał się na karku Zosi, która w pośpiechu pobiegła, aby skryć się w domu.
Dla Wspaniałych Czytelników Szczęśliwych Klimatów - Magdalena Klim
Kochani, inne wspaniałe poezje Madzi Klim na:https://szczesliwe-klimaty.blogi.pl/kategoria,tw%C3%93rczo%C5%9A%C4%86+magdaleny+klim.html
Kochani
żyjmy najwspanialej jak umiemy 💖💖👌👌🍀🍀😘😘
Zachwycajmy się życiem, uwielbiajmy każdą chwilę, doceniajmy każdy przeżyty radośnie dzień
Źródło prywatne.