Szlachetne zdrowie
Temat naszego zdrowia jako jednostki albo w bardziej globalnym ujęciu jako zdrowia całego narodu, jest dziś podstawą niemalże wszystkich naszych rozmów.
Dziwne to trochę, bo do tej pory o chorobach rozmawiało się ściśle we własnym gronie, tylko najbliżsi z naszego otoczenia wiedzieli co nam dolega, ba są osoby, które nawet tym najważniejszym osobom z różnych powodów nie mówiły o swoim samopoczuciu. Powodów tak wiele jak i osób na świecie. A to nie chcą martwić najbliższych swoim stanem zdrowia, a to sami nie dowierzają w diagnozę, jednocześnie odsuwając te myśli od siebie. Są i tacy, którzy po prostu wierzą, że wszystko dobrze się skończy, że szybko wyzdrowieją i nie ma w ogóle o czym rozmawiać. Ja osobiście zaliczam się do tej ostatniej grupy chyba szczególnie zawsze wolę myśleć, że wszystko się dobrze skończy.
Podobnie jest z obecną sytuacją w kraju. Także uważam, że mamy szansę wygrać tę walkę, potrzeba nam tylko wiary i rozwagi. Zauważyłam ostatnio, że nader często ludzie tak zwyczajnie nawet na ulicy (choć to już rzadkość ostatnio) zaczęli mówić, bez żadnego zażenowania o tym co im dolega, na co chorują. Robią to m. in. dlatego że poważnie zaczęli się obawiać o własne zdrowie, takiego poruszenia w nas samych dokonał w zaledwie nie cały miesiąc koronawirus. Ludzie zaczęli sobie uzmysławiać, że choroby towarzyszące o wiele bardziej przyczyniają się do prawdopodobnego zarażenia się wirusem, ponieważ organizm obciążony chorobami trudniej zwalcza nowego dla organizmu wirusa do którego nasze społeczeństwo nie jest przyzwyczajone. Nie zdążyliśmy się na tego wirusa uodpornić, ponieważ wcześniej on nie występował. I teraz nagle całe rzesze narodu siedzący w domu dochodzą do wniosku, że bardziej lub mnie nam coś dolega. Nie, nie, to nie jest tekst jeszcze bardziej dobijający (przynajmniej nie takie mam założenie) to jest raczej tekst uświadamiający. Próbuję w ten sposób przekazać, że właśnie poczyniliśmy krok naprzód (szkoda tylko, że w tak niesprzyjających warunkach, ale niestety jak dowodzi historia, poczucie zagrożenia wyzwala w ludziach właśnie m.in. takie myślenie), krok który spowodował, że zaczęliśmy myśleć o swoim zdrowiu i życiu poważnie. Może teraz w ogólnym poczuciu chaosu nasilają się nam pewne emocje i tym samym objawy, może nie do końca racjonalnie na to wszystko reagujemy, ale mamy do tego prawo, bo i sytuacja w jakiej się znajdujemy racjonalną nie jest. Chodzi mi o to, że właściwe w tym wszystkim jest to, że zaczęliśmy patrzeć na siebie bardziej życzliwie, nie tylko na sąsiada potrzebującego pomocy np. podczas zakupów, ale przede wszystkim na siebie samych, zaczęliśmy dostrzegać jak cenne jest dla nas nasze zdrowie i życie, gdzie w codziennym zabieganym świecie czasami o tym zapominamy.
Wierzę, że jak tylko sytuacja na świecie wróci do normy, każdy z nas nadal spojrzy na siebie przez pryzmat tego wystraszonego człowieka, dla którego własne zdrowie i zdrowie naszej rodziny nadal będzie najważniejsze. Liczę na to, że tak jak teraz znajdujemy czas na bycie z najbliższymi (nie ważne czy jest to czas wymuszony czy własna inicjatywa) tak samo wierze, że po pandemii nadal znajdziemy czas nie tylko na to, aby spotykać się z rodziną czy bliskimi, ale także a może przede wszystkim żeby zadbać o zdrowie swoje i tych wszystkim na kim nam zależy.
Uważam, że na zadbanie o siebie nigdy nie jest za późno. Tak jak teraz nie jest za późno na wygraną walkę z epidemią, tak w czasie normalnej już naszej przyszłości nie będzie za późno na wygraną walkę o własne zdrowie
Bądzmy zdrowi i dbajmy o siebie
„Szlachetne zdrowie, nikt się nie dowie,
jako smakujesz, aż się zepsujesz”-
fragm. Fraszki „Na zdrowie”.